Spotkałam się z A., która rzuciła w przerwie pomiędzy obgadywaniem nowych koleżanek, a narzekaniem na nowy plan lekcji, że ma chłopaka. Lepszego momentu naprawdę nie mogła sobie wybrać. Cieszę się, bo to w końcu moja przyjaciółka. Wiem, jak bardzo jej na nim zależało. Mocno trzymam za nich kciuki, bo oboje są naprawdę wspaniałymi, zabawnymi osobami.
Mam za sobą już pierwszą etykę. Jestem pozytywnie zaskoczona. Myślałam, że na tym przedmiocie blondynka w średnim wieku (która nie wysiliła się na to, żeby się przedstawić), zacznie wciskać mi i 25 innym osobom z klas I, II i III, kity o różnych innych religiach. Tymczasem lekcja ogranicza się do wolnych rozmów i dyskusji na temat filozofii i różnych punktów widzenia otaczającej nas rzeczywistości. Pozytywnie.
Nie mogę przyzwyczaić się, że w mojej nowej szkole nie słychać dzwonka. Wiem, że takowy dzwoni, ale jakoś nigdy nie potrafię go usłyszeć.
Dzisiejsze przedpołudnie spędziłam na segregowaniu nagromadzonych w folderze Downloads zdjęć Marsów, Linkin Park, GN'R i innych. Zajęło mi to dużo czasu, ale zrobiłam to przynajmniej porządnie.
Za tydzień jadę z klasą na wspomniany kiedyś tam biwak. Będą otrzęsiny, będzie ognisko. Problem polega na tym, że nie jedząc mięsa będę ślęczała tam z suchą bułką? Muszę coś wymyśleć. Nie mam pomysłu, ale do tego czasu pewnie na coś wpadnę. Najwyżej postawię na pomarańczowe Sunbites ;)